pomagałeś mi
pomagałeś mi zdjąć płaszcz
dotykiem przemawiałeś
długo
gładziłam twoje oczy
przygasły
długo
owijałam się szalem twej skóry
zmiękła
noc scaliła się z przedświtem
nie witasz mnie w przedpokoju
Przemów do mnie
umrę na odrętwienie
jeśli mnie nie obudzisz
i nie natchniesz
przemów do mnie
zubożałej
o twoje myśli
i miękkość pieszczot
umrę na zgryzotę
jeśli mnie nie ocuci
twój uśmiech
nie bądź smutny
jak wyschnięte jezioro
jak zwalone drzewo
jak przygasła łąka
przemów do mnie
zgorzkniałej od tęsknot
i od twojego milczenia
Nie ma miłości
powiedział że nie ma miłości
w małżeństwie
minęła wygasła to przeszłość
tak jest nie tylko u nas
dodał
a ona nie uwierzyła
że można tak łatwo
wytłumaczyć życie
Była
była młoda
gdy przeziębiła swoje szczęście
i chciała je nazwać
żadne słowa nie oddały
milczenia serca
odeszła
trochę chudsza i bledsza
aby wyleczyć swoją miłość
z choroby czasu
Mowa
mowa mówka
potok liter
dźwięków szał
poskładany wyraz dał
zdanko zdanie
wymówione w barwnej gamie
zdusza domysł zwalnia tętno
by nam często
zrobić
piętno
Kiedyś
kiedyś
gdy byliśmy młodsi
wspinaliśmy się na wierzchołki drzew
biegaliśmy po górach
na skrzydłach wolności
wznosiliśmy się w przestrzeń
w imię miłości
teraz
osuwamy się ku ziemi
zmniejszamy się malejemy
modlimy się i pragniemy znaleźć
swoje miejsce miłości
w wieczności
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz